Salamandry.
Gdy byłem dzieciakiem wydawały mi się zwierzęciem mistycznym. Nieistniejącym. Takim, którego nigdy nie zobaczę bo jakbym mógł zobaczyć coś co ukrywa się gdzieś tak daleko w Górach Kaczawskich.
Mieszkałem wtedy w Lubinie i Góry Kaczawskie były jedynym mi znanym miejscem gdzie te czarnożółte smoki żyją.
Dziś mieszkam niedaleko jednego z ich stanowisk i uwielbiam te powolne stwory.
Lubię zajść na niewielki strumy, stanąć i czekać. Czekać na oczy, które zaczną pomiędzy brązowymi liśćmi, czarną ziemią i leżącymi gałęziami dostrzegać powinie pełzającego smoka.
Czekać na nie. Kiedy odważnie wychodzą spod tych liści i kamieni.
Ale mam z nimi problem. Uwielbiam je i chciałbym się dzielić ze wszystkimi ich pęknę, ale gdy spotykam dziesiątki (!) hałasujący turystów, którzy muszą zobaczyć i sfotografować salamandrę TU iTERAZ to chcę je ukryć.
I mieć nie tylko dla mnie, ale dla nich samych. By w spokoju pełzał sobie dalej.
CHROŃMY PRZYRODĘ: TO ONA BYŁA TU PIERWSZA. SERIO.
Rowerem po Chinach i Wietnamie
Rowerem do Nepalu
Jedwabny Szlak … rowerem
10 książek
Dwie nagrody National Geographic